środa, 13 marca 2013

Zimowy Dog Orient


Ponieważ zima nadal się utrzymuje i co więcej nasypało dzisiaj kupę nowego śniegu postanowiłam wrócić wspomnieniami do dwóch tegorocznych edycji zawodów Dog Orient, które odbyły się w styczniu i w lutym. Pierwsze zawody w połowie stycznia były dużym wyzwaniem - trasa 30 km i przed samymi zawodami nasypało bardzo dużo świeżego śniegu. Dzięki temu krajobraz był po prostu bajkowy: 


Trasa była naprawdę trudna, śnieg zakrył ścieżki a przecież był to bieg na orientację więc trzeba było bardzo uważać żeby się nie zgubić. Co oczywiście się nam nie udało, nadrobiłyśmy kilka kilometrów błądząc w poszukiwaniu dobrej drogi. Na trasie było 15 punktów kontrolnych do których trzeba było dotrzeć. 
Muszę przyznać że nigdy wcześniej nie przebiegłam takiego dystansu, na dodatek w tak ciężkich warunkach i gdzieś tak koło 10 punktu poczułam kryzys. Nagle poczułam się tak zmęczona że pomyślałam że nie tylko nie dobiegnę do końca ale że ja tam nawet nie dojdę :) To były ciężkie chwile :) Na szczęście po zjedzeniu czekoladowego batona (nie będę pisać jakiego, żeby nie robić reklamy, wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) trochę sił mi wróciło i mogłam biec dalej. Niestety ponieważ przed ostatnim punktem po raz drugi się zgubiłyśmy i straciłyśmy ponad godzinę na szukaniu drogi, na metę dotarłyśmy już o zmierzchu. Ale nasze wysiłki nie poszły na marne, zajęłyśmy z Pajeczką 3 miejsce w kategorii kobiet, na 2 miejscu Kasia z Flicką.
Chwila odpoczynku na punkcie żywieniowym na trasie:


Następnego dnia miałam lekkie problemy z chodzeniem ale było warto :) Zresztą zakwasy minęły mi dużo szybciej niż się spodziewałam.

Druga edycja zawodów odbyła się w połowie lutego, również w śnieżnej scenerii ale w trochę lepszych warunkach ponieważ nie padało bezpośrednio przed zawodami i śnieg był ubity co znacznie ułatwiało bieg. Jedyny minus był taki że miejscami było bardzo ślisko ale po naszych treningach w lesie kabackim po lodzie miałyśmy zaprawę :) Trasa miała 25km i udało nam się nie zgubić! Pokonanie jej zajęło nam dużo mniej czasu niż za pierwszym razem, zmęczenie po biegu było dużo mniejsze (chociaż też całkiem spore, jednak to 25km) ale satysfakcja tak samo wielka :) Tym razem udało nam się minimalnie wyprzedzić Kasię z Flicką przed metą (dzięki Pajeczce, która mnie mocno pociągnęła na koniec) i zająć drugie miejsce w kategorii kobiet.

I to tyle relacji na dziś :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz