czwartek, 29 sierpnia 2013

Podkręcamy tempo

Wreszcie zrobiło się trochę chłodniej, ranki i wieczory są przyjemnie rześkie i chwilami czuć już jesień w powietrzu. Jeśli chodzi o bieganie to jest to naprawdę duży plus, jakoś nie mogę się przyzwyczaić do biegania jak jest gorąco. Ponieważ na jesieni chcę z Pajką pojechać na jakieś zawody canicrossowe (już strasznie dawno nie byłyśmy), to trzeba trochę podkręcić tempo naszych treningów. Na początek wprowadziłyśmy nowy element: przebieżki czyli krótkie ok. 100 metrowe odcinki przebiegane sprintem. Niby nic bo na początek tylko 6 powtórzeń ale zakwasy miałam przez prawie tydzień. Po drugim takim treningu zakwasy trwały trochę krócej, po trzecim też. Od jakiegoś czasu też myślałam o tym żeby jeden trening w tygodniu robić krótki ale szybki. Brakowało mi szybszego tempa w naszych długich wybieganiach, które w letnie upały były jeszcze wolniejsze. Dziś w końcu udało mi się zrealizować ten plan, poszłam sobie na szkolną bieżnię (oczywiście bez Pajki bo ona raczej nie chciałaby biegać w kółko) i przebiegłam 5km w czasie 25:01 min (czyli w tempie 5:00 min/km). To była super odmiana i myślę że jeden taki trening w tygodniu to jest właśnie to czego mi trzeba. 
Oprócz tego raz w tygodniu mozolnie ćwiczymy podbiegi pod stromą górkę, którą mamy niedaleko domu (Flicka i Pajka odpoczywają wtedy na trawce szczęściary). Jedyna rzecz, która mnie trochę martwi to to że Pajka przyzwyczaiła się do długich dystansów i raczej oszczędza siły, nie wiem czy na krótszym odcinku będzie biegła szybciej. No ale jeśli pojedziemy na zawody to się okaże, mam nadzieję że może inne psy ją zmobilizują do ścigania się :)


niedziela, 4 sierpnia 2013

Weeeekend

Kolejny upalny weekend, temperatura ok. 30 stopni. Bieganie z Pajką w taki skwar odpada bo nawet rano jest gorąco. Na szczęście wczoraj był bieg na 20km w ramach Pucharu Maratonu Warszawskiego i dzięki temu miałyśmy z Kasią całkiem niezły trening. Bieg był w lesie i udało nam się zabrać psy (które w czasie biegu czekały na nas wylegując się w cieniu pod dobrą opieką). Do przebiegnięcia były 4 pętle 5-cio km. Bieg zaczynał się o 10 i o tej godzinie było już niestety dosyć gorąco. Trasa była bardzo przyjemna, jedyny minus był taki że gdzieniegdzie było sporo piachu po którym dosyć ciężko się biegło i pomimo lasu sporo było odcinków odsłoniętych gdzie słońce prażyło niemiłosiernie. To właśnie te fragmenty najbardziej dały mi się we znaki i na nich biegłam najwolniej. Ze względu na to że praktycznie prawie zawsze biegam z Pajką, nigdy nie biegam w pełnym słońcu i wysokiej temperaturze i nieraz z niedowierzaniem patrzę jak ludzie biegają w południe, w najgorszy upał, ja sobie tego nie wyobrażam. I dlatego też nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur i prażącego słońca. No ale jakoś dałam radę, nie w takim tempie jak bym chciała ale i tak cieszyłam się że dobiegłam w czasie 2h:01min. Byłam porządnie zmęczona i o to chodziło :) Po biegu tak bardzo chciało mi się pić (mimo tego że co 5km piłam kubeczek wody) że wypiłam od razu litr wody i napoju izotonicznego (po którym oczywiście rozbolał mnie brzuch i obiecałam sobie już nigdy więcej nie pić tej chemii). 
Potem wróciłyśmy do domu i reszta dnia upłynęła mi na jednej z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie czyli czytaniu książki na balkonie pełnym kwiatów z Pajeczką wylegującą się obok mnie i Drakusiem śpiącym w wiklinowym fotelu obok. Do tego piłam sobie pyszną kawę i herbatkę i słuchałam fajnej muzyczki dobiegającej z pokoju. Ech, chciałam żeby to popołudnie trwało wiecznie :) 


Siedziałam tak sobie prawie do zmierzchu aż zrobiło się na tyle chłodno żeby wyjść z Pajką na spacer i wypić nad jeziorkiem zimne piwko.
Dziś za to był dzień szaleństwa w kuchni, na śniadanio-obiad zrobiłam wegańskie placki z jabłkami i cynamonem a na deser też wegańskie ciasto czekoladowe. Ech w końcu to weekend :)