niedziela, 26 maja 2013
Samotne wybieganie
Dziś pojechałam z Pajką do lasu sama ponieważ Kasia z Flicką wyjechały. Przyznam się szczerze że trochę mi się nie chciało, jednak jak jest się umówionym to się po prostu wychodzi z domu i już a tak to można odwlekać wyjście w nieskończoność. No ale w końcu ok. 18 się zmobilizowałam i pojechałyśmy. Pogoda była idealna do biegania, 12 stopni, jak wychodziłam to trochę mżyło ale w lesie nie było tego czuć. Dziś zaplanowałam sobie trochę dłuższy trening niż zwykle czyli 15km więc dobrze że pogoda dopisała. Początek był trochę ciężki ponieważ na naszej trasie pojawiło się mini jezioro i próbując je jakoś przejść wpadłam jedną stopą do wody i musiałam wyżymać skarpetkę :) Potem na szczęście już obyło się bez przygód. Dwa razy spotkałyśmy na swojej trasie sarnę, za drugim razem wyskoczyła jakieś 3 metry od nas. Na szczęście uprząż i linka którą Pajka ciągnie jest bardzo solidna bo nie chcę nawet myśleć co by było gdyby się zerwała. Pajka miała dzięki sarenkom dodatkową motywację żeby lecieć do przodu więc obie byłyśmy zadowolone :) Trochę pobiegałyśmy po mniejszych ścieżkach na których zwykle przyśpieszamy, generalnie dzisiejsza trasa była zupełnie inna niż zwykle więc trochę miałyśmy urozmaicenia. Pod koniec byłam już porządnie zmęczona. Pajeczka chyba troszkę też bo jak przyszłyśmy do domu to spałaszowała pełną miskę i padła spać :) Ja za to zrobiłam sobie koktail z mleka sojowego, banana, kiwi i sezamu i gorącą kąpiel... :) :) :)
niedziela, 12 maja 2013
Fajna niedziela
Niedziela upłynęła mi na zmaganiach w kuchni, kilka godzin ciężkiej harówy :) ale za to jakie rezultaty: pasztet z cieciorki i pestek dyni + na kolację i jutrzejszy obiad pieczone pierogi ze szpinakiem i z tofu. Muszę przyznać że jestem pod wrażeniem własnych zdolności bo nigdy nie lubiłam i nie umiałam gotować. No ale umęczyłam się trochę więc wieczorny trening był dla mnie wybawieniem :) Pogoda idealna do biegania, chłodno, pochmurno i rześko. O 18:30 wyruszyłyśmy do lasu i przebiegłyśmy 12km. Biegło mi się dzisiaj po prostu super, czasami jest ciężko ale dziś był mój dzień. Psy kilka razy ostro przyśpieszyły więc spokojny bieg chwilami zmieniał się w wyścigi :) Tradycyjnie też ostatnie 300 metrów się pościgałyśmy, fajnie było poczuć że mam jeszcze siłę na koniec. Po powrocie do domu zrobiłam sobie koktajl z banana i truskawek (kupiłam mrożone bo taką miałam ochotę na taki przysmak że nie mogłam się powstrzymać) + 1/3
szklanki mleka sojowego żeby trochę go rozrzedzić, i miałam wrażenie że
to najlepszy koktajl jaki kiedykolwiek piłam :)
I tak oto skończyłyśmy 1 tydzień naszego nowego planu, przebiegłyśmy troszkę ponad 40km, ja oprócz tego jeszcze 50km na rowerze. Pajeczka chyba zadowolona:
I tak oto skończyłyśmy 1 tydzień naszego nowego planu, przebiegłyśmy troszkę ponad 40km, ja oprócz tego jeszcze 50km na rowerze. Pajeczka chyba zadowolona:
sobota, 11 maja 2013
Biegamy wg nowego planu
Kiedy 2 lata temu zaczynałam swoją przygodę z bieganiem (moim celem było wybieganie Korby i Pajki), znalazłam sobie bardzo fajny plan dla początkującego biegacza (chciałam go odszukać i wkleić link ale nie mogę znaleźć, jednak jest w internecie bardzo dużo propozycji dla początkujących biegaczy jeśli ktoś byłby zainteresowany). Ten plan trwał 2 miesiące i myślę że głównie dzięki niemu udało mi się przetrwać pierwsze tygodnie. Niestety od tamtej pory już żadnego konkretnego planu nie miałam i biegałam sobie "na czuja" dostosowując ilość i długość treningów do samopoczucia, chęci (lub lenistwa) i w ostatnich miesiącach możliwości czasowych (duuuuużo pracy). Przez całą zimę nasze bieganie ograniczało się do 2 razy w tygodniu, w weekend ok 10km po lesie i jeden wieczór w tygodniu po dolince. I tak myślę że dużym sukcesem było to że pomimo spędzania czasem 10-11 godzin na pracy miałam jeszcze siłę wyjść wieczorem biegać. Kiedy dzień się trochę wydłużył i można było wyjść pobiegać rano, przed pracą (zaczynam o 9 więc nie jest tak źle), udało się zwiększyć tą liczbę do 3 razy w tygodniu (kosztem zrywania się o świcie w piątki, tylko świadomość że to już prawie weekend pozwalała mi przetrwać). Ale jakiś czas temu Kasia podesłała mi 20 tygodniowy plan przygotowujący do maratonu na jesieni (plan) i ponieważ chciałaby w nim pobiec postanowiłyśmy go wypróbować. Ja co do maratonu raczej nie jestem przekonana (4,5 godziny biegu :o ), ale skoro i tak biegamy regularnie, to czemu by nie pobiegać wg jakiegoś planu. Tak więc w tym tygodniu zaczęłyśmy 1 tydzień wg planu czyli na początek 4 treningi tygodniowo (40km). Jest to dla mnie spory przeskok (do tej pory biegałyśmy max 30km tygodniowo) więc zobaczymy jak będę się czuć ale mam nadzieję że będzie ok. Dzięki temu że dzień jest już taki długi myślę że będziemy mogły jeździć do lasu wieczorami (jak będzie bardzo ciepło to wręcz o zmroku bo w dzień za gorąco dla psów a o zmroku bardzo się ożywiają). Plan troszeczkę będziemy modyfikować bo nie ma w nim szybkich kilometrowych interwałów a chcemy je robić z myślą o zawodach w canicrossie, psy bardzo fajnie na nie reagują bo zaczynają się ścigać. To tyle o nowych wyzwaniach i planach, oby się udały bo niektóre z dalszych tygodni naszego planu napawają mnie lekkim przerażeniem :) No ale to jeszcze sporo czasu...
A tak Pajeczka się relaksuje po wyczerpującym treningu:
A tak Pajeczka się relaksuje po wyczerpującym treningu:
Subskrybuj:
Posty (Atom)