niedziela, 19 stycznia 2014

Zima!

Wreszcie przyszłą do nas zima! Już myślałam że w tym roku w ogóle nie będzie śniegu (poza jednym razem kiedy spadł i za 2 dni stopniał). No ale dziś wreszcie przyszedł mróz i od rana zaczęło sypać. Wczoraj rano jak zwykle pojechałyśmy z Kasią do lasu (wczoraj jeszcze była plucha więc nie było zbyt przyjemnie) i po 2km rozgrzewki zrobiłyśmy bieg tempowy, przebiegłam 6km w tempie między 4:45-5:20. Poszło mi lepiej niż zeszłym razem, przez pierwsze 3km udało mi się utrzymać w miarę równe tempo poniżej 5min., potem troszkę wolniejsze ale też całkiem równe. Ogólnie byłam bardziej zadowolona bo nie cierpiałam tak bardzo na każdym km :) dzięki temu że nie wystartowałyśmy za szybko. Potem jeszcze 10x 200 metrowych przebieżek czyli psich wyścigów ale psice jakoś nie miały wczoraj nastroju do ścigania się, może im ta plucha też się średnio podobała. W sumie przebiegłyśmy niecałe 13km i był to całkiem udany trening mimo niesprzyjającej pogody :)
Dziś za to było już zupełnie inaczej, od rana prószący śnieżek i mróz. W planie było długie wybieganie więc postanowiłyśmy zrobić pętlę 20km przez Wilanów, las kabacki i Ursynów. Jak wychodziłam z domu o 15:00 było -7 stopni. Na dworze wiał lodowaty wiatr co jeszcze zwiększało uczucie chłodu. Ale to nic bo i tak dzisiejsze bieganie było super :) Biegłyśmy bardzo fajną trasą wzdłuż pól wilanowskich (miałam wrażenie że nie jesteśmy w mieście), cała droga zasypana śniegiem, obok białe pola i zero ludzi, Pajka super zadowolona z wycieczki w zupełnie nowe okolice. Kawałek trasy biegł przez las, potem wzdłuż pól i fajnie było widać w oddali miasto (akurat zapaliły się światła w domach bo zapadał zmrok). Jakoś tak lekko mi się dziś biegło i dopiero naprawdę pod sam koniec poczułam się zmęczona. Naprawdę jeden z fajniejszych ostatnich naszych wypadów, może dlatego że nowy teren i wreszcie w zimowym klimacie :)


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Długi weekend


Za nami dwa kolejne treningi w lesie. W sobotę byłyśmy w lesie po 9:00, była ładna pogoda, słoneczko, raczej wiosna niż zima. Po 2 km rozgrzewki miałyśmy bieg tempowy 6km a potem jeszcze 10x 200m bardzo szybkim tempem. Bieg tempowy był bardzo ciężki bo pierwszy km pobiegłyśmy za szybko i ledwo dałam radę dobiec te 6km. No ale mam nadzieję że z czasem będzie lepiej :) Po krótkim odpoczynku 200 metrowe przebieżki już lepiej mi szły. W sumie przebiegłyśmy 13km i nieźle się zmęczyłyśmy.
W niedzielę od samego rana padał deszcz, mimo to zwlokłam się z łóżka o 7:20 i już po 8:00 byłyśmy w lesie. Na szczęście przestało padać i mogłyśmy w miarę normalnie (mimo błota) pobiegać spokojnym tempem ok. 16km. Pajka tego dnia chyba też nie czuła się najlepiej (nie wiem czy ze względu na pogodę) bo jak wróciłyśmy do domu to padła na posłanie i spała jak zabita. 
Dziś poniedziałek ale święto więc mam wolne :) Od biegania też dziś odpoczywamy więc postanowiłam trochę czasu spędzić w kuchni. Rezultat: pasztet z soczewicy i warzyw, kotleciki z soczewicy, kaszy jaglanej i selera obtoczone w sezamie (sama wymyśliłam bo mi została soczewica z pasztetu) a na deser wegańskie ciasteczka czekoladowe :) A oprócz tego standardowo leniwe popołudnie z książką i z Drakusiem: