wtorek, 31 grudnia 2013

Zimowy koniec roku


Ostatnie trzy dni roku upłynęły nam biegowo :) W niedzielę rano pojechałyśmy do lasu z Kasią i Flicką i zrobiłyśmy sobie 15km wybieganie. Biegłyśmy trochę inną trasą niż zwykle (nasza standardowa pętla ma 10km) i było to fajne urozmaicenie. 
Wczoraj psy odpoczywały a my z Kasią miałyśmy trening szybkościowy (żeby potem móc nadążyć za psami), czyli po 20 minutach spokojnego biegu 8x 400 metrów dosyć szybkim tempem (może nie było to tempo na 100% możliwości ale było szybkie i męczące). Za to po treningu została miła satysfakcja i fajne zmęczenie :) 
Dziś rano jak się obudziłam wszędzie była mgła, nic nie było widać, niesamowity klimat. Przyszedł też w końcu mrozek, - 5 stopni. Kiedy dojechałyśmy do lasu mgła już opadła, zaczęło wychodzić słońce i cały świat był pokryty białym szronem, widok jak z bajki.


Biegło nam się super bo mróz zachęcał psiaki do szybkiego tempa, było super rześko i przyjemnie. W połowie drogi mijałyśmy polankę na której zatrzymałyśmy się na chwilę bo nie sposób było oprzeć się zimowym widokom:


Pajka trochę poskakała po pieńkach i oszronionych stołach:


Po krótkiej przerwie ruszyłyśmy dalej, pod koniec trasy były oczywiście przebieżki czyli psie wyścigi, jak dobiegłyśmy do samochodu Pajka skakała z radości jak szczeniak. Super początek dnia i wspaniałe zakończenie roku :)

piątek, 27 grudnia 2013

Grudniowy Kampisnos


Po trzech dniach pysznego jedzenia i względnego lenistwa (w zasadzie lenistwo a właściwie odpoczywanie było dopiero wczoraj bo wigilia i pierwszy dzień świąt były raczej zabiegane) poczułam potrzebę wyjścia z domu i zrobienia fajnego treningu. A jeśli fajny trening to najlepszy jest Kampinos :) Wyruszyłam z Pajką dosyć późnym rankiem (był plan wstać rano ale ponieważ miałam cały wolny dzień i z nikim nie byłam umówiona to nie miałam wystarczającej motywacji żeby się zrywać o świcie). Pogoda była mało zimowa, pięć stopni i pochmurno ale w lesie było bardzo przyjemnie. Pajka zachwycona wyprawą przez większą część trasy biegła galopem, dopiero na ostatnich kilometrach zwolniła. W planach miałam przebiec 20 km ale ponieważ fajnie nam się biegło postanowiłam wydłużyć dystans do 25 km. Po drodze jak zwykle trochę korzeni, piachu i podbiegów czyli bardzo urozmaicona trasa :)

Po 13 km chwila przerwy na zrobienie fotki i podziwianie krajobrazu:


Po dwudziestu kilometrach miałam lekki kryzys, nagle poczułam że już mi się nie biegnie tak lekko i przyjemnie i że nogi zrobiły się ciężkie a łydki i uda zaczęły boleć. Pomyślałam że chyba jednak przesadziłam z dystansem, zwłaszcza że byłam bez śniadania (jedynie po kawie z mlekiem sojowym) i bez wody (uznałam że 20 km dam radę bez wody przebiec a przyjemniej się biegnie bez obciążenia). No ale trzeba było jeszcze te ostatnie pięć kilometrów dobiec. Ponieważ nie chciałam wlec się noga za nogą zatrzymałam się na chwilę i porozciągałam obolałe mięśnie. Pomogło i spokojnym tempem dobiegłam resztę dystansu a nawet na ostatnich stu metrach pobiegłyśmy z Pajką (prawie) sprintem. Ale kiedy zatrzymałam się przy samochodzie mięśnie nieźle mnie piekły :)
Po krótkim rozciąganiu i odpoczynku wyruszyłyśmy w drogę powrotną. 


A w domu oczywiście po gorącej kąpieli i śniadaniu (jeśli można nazwać śniadaniem coś co się zjada po południu) wróciłam do odpoczywania i czytania książek, które dostałam od Mikołaja. Ach jak cudownie mieć wolne :)

niedziela, 22 grudnia 2013

Przedświąteczny trening

Dziś chyba już ostatni raz przed świętami wzięłam Pajkę na trening. Pojechałyśmy do lasu (tym razem bez Kasi i Flicki bo pojechały już na święta). Byłyśmy w lesie ok. 9:00, pogoda była super, ok. 0 stopni (ziemia była zmrożona) i przebijające się przez chmury słoneczko. Ponieważ ostatnio oglądałam sobie plan treningowy do półmaratonu i było tam sporo treningów gdzie kilka kilometrów biegnie się w docelowym tempie postanowiłam wypróbować jak się będę czuła w tempie 5:40min/km czyli takim żeby przebiec półmaraton poniżej dwóch godzin. Po 2km rozgrzewki ruszyłyśmy trochę szybciej, a ponieważ niespecjalnie umiem nadawać konkretne tempo to następne 5km przebiegłyśmy tak między 5:30-5:40min. na km. Tempo było fajne bo czułam że jest trochę szybciej niż zwykły trucht ale na tyle wolno że nie czułam dyskomfortu (jak przy biegu w tempie 4:40-5:20min. na km w zeszłym tygodniu który był mega męczący). Dla Pajki takie tempo też było w sam raz, specjalnie nie musiała się wysilać. Po 5km trochę zwolniłam i zrobiłam jeszcze 5 x 200 metrów prawie sprintem, tu się Pajeczka też wykazała dziś bo pruła przed siebie mimo że nie było Flicki i nie było się z kim ścigać. W sumie przebiegłyśmy 10km ale dzięki przebieżkom na koniec czułam się fajnie zmęczona. Po powrocie do domu Pajka dostała jeść a ja się zrelaksowałam w wannie z wielkim kubkiem pysznej kawy :) Taki początek dnia lubię :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Pierwszy śnieg


W zeszłym tygodniu na chwilę przyszła do nas zima i nasypało trochę śniegu. Od razu wykorzystałyśmy sytuację i w sobotę rano pojechałyśmy do lasu. Co prawda nie było dużego mrozu więc śnieg był trochę mokry ale psy były bardzo zadowolone, ciągnęły i ścigały się ze sobą na 400 metrowych przebieżkach. Przebiegłyśmy trasę 11km w różnym tempie (10 x 400m bardzo szybko), porządnie się zmachałyśmy i szczęśliwe wróciłyśmy do domu. W niedzielę za to chwycił mróz i wyszło słońce. Co prawda niedzielny trening mnie ominął z powodu meksykańskiej Posady na której bawiłam się w sobotę wieczorem zajadając pyszne tortille oraz spożywając napoje, które pozbawiły mnie sił następnego dnia (nie było aż tak źle ale jednak bieganie postanowiłam odłożyć na następny dzień). Zabrałam za to Pajkę na długi spacer, pogoda była idealna, włóczyłyśmy się przez półtorej godziny po dolince ciesząc się dawno nie widzianym słońcem i świeżą zimą.


Niestety po weekendzie się ociepliło i śnieg zniknął. Zrobiło się szaro i mgliście. W piątek zabrałam Pajkę na wybieganie po Ursynowie, pobiegłyśmy z Kasią z dolinki aż do lasu Kabackiego (okazało się że trasa w obie strony to prawie 13km), siąpił deszcz i porządnie zmokłyśmy ale byłam zadowolona że w końcu zmieniłyśmy trasę i było trochę urozmaicenia. A dziś raniutko znów wyprawa do lasu, nie było nawet takiego strasznego błota (ostatnio trochę padało) i zrobiłyśmy sobie bardzo urozmaicony trening: 2km rozgrzewki, potem 4km szybkim tempem (w założeniu 4:40/km ale dwa pierwsze wyszły szybsze a dwa ostatnie wolniejsze) a następnie 10 razy 200 metrowych wyścigów prawie sprintem. Psy jak zwykle się ścigały, to jest chyba moja ulubiona forma ćwiczeń bo wiem że mogę biec na maksa bo po 200 metrach będzie odpoczynek. A psy też lubią się pościgać :) W sumie pokonałyśmy 12km i po szybkim rozciąganiu wróciłam  do domu na gorącą kąpiel i śniadanie.
W następnym tygodniu planuję zrobić Pajce przerwę od treningów na dolince (co za dużo to niezdrowo i trochę ją już to nudzi), zwłaszcza że po świętach będę miała trochę wolnego i pewnie zrobimy kilka wypraw do lasu, może nawet do Kampinosu się uda wyskoczyć :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Wiatr, deszcz i błoto czyli nasza ulubiona pora na bieganie


Mamy za sobą bardzo jesienny weekend, zimy na razie nie widać. W sobotę pojechałyśmy z Kasią i Flicką do lasu kabackiego, już po wyjściu z domu okazało się że pada deszcz. No ale co robić, pobiegałyśmy po błocie i kałużach, psy wróciły umorusane jak rzadko, my zresztą nie lepiej wyglądałyśmy. Dziś już trochę lepsza pogoda była, wiał zimny wiatr ale przynajmniej nie padało. Pobiegłyśmy na skarpę i tam po lesie, po górkach i dołkach, śliskich liściach i błocie bawiłyśmy się w wyścigi (psy na najbardziej niebezpiecznych odcinkach najbardziej przyspieszały). Mimo zimna była to bardzo fajna wycieczka biegowa, psiakom też się chyba podobało. 
Po treningach oczywiście był czas na odpoczynek: 


I na różne inne przyjemności (wegańska zebra):


A przed nami znowu cały tydzień w oczekiwaniu na weekendowe lenistwo, ale na pewno szybko zleci :)