piątek, 14 czerwca 2013

Maraton Kampinoski czyli ja chyba oszalałam


Tak, oszalałam bo nie tylko się na niego zapisałam ale jeszcze zapłaciłam wpisowe. Pisałam już chyba że uważam, że dystans 42km jest nie dla mnie, i że nie wyobrażam sobie biec takiej odległości. Nie czuję się na siłach. Podobno niektórzy są w stanie przygotować się do maratonu w pół roku ale dla mnie to jakieś szaleństwo. Dlaczego więc zapisałam się na ten maraton? Bo cała trasa jest w Parku Kampinoskim. I jest kameralny, limit 350 miejsc (na maraton i pół maraton). W porównaniu z kilkoma tysiącami osób, które będą biegły w maratonie Warszawskim 2 tygodnie wcześniej, to jest naprawdę niewiele. Więc stwierdziłam że to jest właśnie coś dla mnie. Co prawda nie wiem czy dam radę przebiec całe 42km bez przerwy ale jeśli już mam się zmagać ze sobą to wolę to robić na łonie natury niż wśród betonu. Maraton Warszawski jest na pewno niezłym przeżyciem ale wolę chyba mniej komercyjne imprezy. Dlatego mimo że tego nie planowałam pod wpływem impulsu się zapisałam. No i klamka zapadła. Trzeba będzie regularnie się przygotowywać (oj nie będzie łatwo). Ale w sumie brakowało mi jakiegoś celu ostatnio. Niby miałyśmy nowy plan ale ćwiczyć według planu przygotowującego do maratonu jeśli się nie zamierza go przebiec nie jest do końca motywujące. No to teraz będę miała motywację. Jak cholera. Na dobry początek w niedzielę 30km (jeśli się nie zgubimy). Będzie przynajmniej dobry trening :)

środa, 12 czerwca 2013

Trening o poranku

Dziś pobudka o 6:30 (dla niektórych to pewnie żaden ranek ale dla mnie jak najbardziej) żeby trochę po 7:00 być już w lesie. Dziś w końcu po ponad 2 tygodniach brzydkiej pogody wyszło słońce więc od razu przyjemniej się wstawało. Rano było jeszcze w miarę rześko, tym bardziej w lesie i psy nadały niezłe tępo przez prawie całą trasę, byłam nawet zaskoczona bo Pajeczka cały czas wyrywała do przodu. Tylko od koniec trochę zwolniłyśmy. Przebiegłyśmy w sumie ponad 13,5km w całkiem niezłym czasie i chwilę po 9:00 byłyśmy już w domu. Coraz bliżej do niedzieli, w którą czeka nas niezła wyprawa ale o tym napiszę następnym razem :)

piątek, 7 czerwca 2013

Piątkowa przebieżka


Po ciężkim tygodniu kiedy w niektóre dni pracowałam po 12 godzin wreszcie przyszedł piątek. Chociaż dopiero o 18 udało mi się wyjść z pracy od razu popędziłam rowerem do domu, ubrałam Pajkę w szelki i razem z Kasią i Flicką wyruszyłyśmy do lasu. Było bardzo ciepło, w zasadzie za ciepło na bieganie no ale po ostatnich chłodach i deszczach była to jakaś odmiana. Zaraz na początku trasy spotkałyśmy 2 sarny leżące sobie na łące :) Czasami zastanawia mnie jak ludzie mogą spacerować tam z psami bez smyczy jak prawie za każdym razem spotykamy na swojej trasie dzikie zwierzęta. Kilka dni temu biegłyśmy sobie trochę dłuższą 13km trasą i na ostatnich odcinkach złapał nas dość silny deszcz. Ledwo co widziałam bo tak mi do oczu nakapało, biegłyśmy dość szybko (psy mocno ciągnęły) aż tu nagle kilkanaście metrów przed nami drogę nam przeciął dzik! Było to trochę stresujące przeżycie bo wokoło nie było żywej duszy a jak wiadomo dziki do super łagodnych nie należą. Ten na szczęście poszedł sobie w swoją stronę a my po chwili pobiegłyśmy dalej przez strugi deszczu.
Dziś obyło się bez takich przygód, przebiegłyśmy sobie na spokojnie 10km i wróciłyśmy do domu. Pajka nawet jeszcze nie ochłonęła po bieganiu jak rzuciła się na jedzenie i spałaszowała całą miskę. Nie ma to jak pobudzający apetyt, intensywny spacerek. Ja zresztą też nie narzekam bo nie ma to jak się odstresować w pozytywny sposób po całym tygodniu i dobrze zacząć weekend :)