piątek, 22 marca 2013

Zima w lesie


Zima nie odpuszcza :) W tym tygodniu dosypało sporo świeżego śniegu a dziś w nocy temperatura ma spaść do -15 stopni, brrrr... Jedyny plus tej sytuacji to piękny zimowy las i zadowolone psiaki. W tym tygodniu dzięki temu że mam popołudniową zmianę udało nam się zrobić 3 treningi w lesie, w sumie ponad 30 przebiegniętych kilometrów :) W sobotę pogoda była idealna, świeciło słoneczko więc zrobiłyśmy sobie dłuższy, 1,5 godzinny trening (15km). W pewnym momencie na trasie psy bardzo przyspieszyły i chciały wskoczyć do lasu i dzięki temu zobaczyłyśmy stojące cichutko w głębi i patrzące w naszą stronę sarny. Niesamowite wrażenie. W poniedziałek i w piątek przyjechałyśmy do lasu rano, trochę po 8:00, klimat niesamowity, prawie żadnych ludzi i cisza. Po wczorajszej śnieżycy dziś było bialutko i biegłyśmy przez świeży puch. Jak tylko się na chwilę zatrzymałyśmy Pajeczka od razu rzucała się w śnieg i się tarzała :)


Być może to już ostatnie takie zimowe bieganie bo wiosna przecież chyba w końcu przyjdzie chociaż nigdy nic nie wiadomo bo tydzień temu myślałam to samo. Psiaki raczej się nie skarżą bo zima jest przecież fajna :)


piątek, 15 marca 2013

Extremalny poranek


5:50 dzwoni budzik. Otwieram jedno oko i widzę że za oknem szaro a wiatr świszcze tak głośno że na sam dźwięk robi mi się zimno. Włączam drzemkę. 6:00 znowu dzwoni. Otwieram drugie oko i stwierdzam że nadal nie ma słońca i świszcze wicher. Znowu drzemka. 6:10 znów ten budzik. Nagle uświadamiam sobie że za 20 minut muszę być z Pajką na dworze ubrana, przytomna i gotowa na trening. Uh, nie był to najprzyjemniejszy moment dnia. Wstaję a raczej zwlekam się z łóżka, wyglądam za okno, na termometrze niby "tylko" -5 (środek marca!) ale wiejący wicher sugeruje że temperatura odczuwalna to co najmniej -30. No nic, życie to nie rurki z kremem, więc ubieram się, biorę zaspaną trochę Pajeczkę i wychodzimy. Od razu nas uderza lodowaty wiatr, Pajka kładzie uszy po sobie. Na szczęście Kasia z Flicką już na nas czekają, w kupie zawsze raźniej. Biegamy po dolince zasypanej śniegiem, czasem z wiatrem, czasem pod wiatr, na szczęście już po chwili się rozgrzewamy. Po 45 minutach stwierdzamy że już wystarczy tego szaleństwa jak na jeden piątkowy poranek i biegniemy do domu. Potem jeszcze gorąca kąpiel, pyszna kawa i do pracy.
Tylko niektórzy mieli takie szczęście że mogli zostać w ciepłym domku i wylegiwać się cały dzień:



środa, 13 marca 2013

Zimowy Dog Orient


Ponieważ zima nadal się utrzymuje i co więcej nasypało dzisiaj kupę nowego śniegu postanowiłam wrócić wspomnieniami do dwóch tegorocznych edycji zawodów Dog Orient, które odbyły się w styczniu i w lutym. Pierwsze zawody w połowie stycznia były dużym wyzwaniem - trasa 30 km i przed samymi zawodami nasypało bardzo dużo świeżego śniegu. Dzięki temu krajobraz był po prostu bajkowy: 


Trasa była naprawdę trudna, śnieg zakrył ścieżki a przecież był to bieg na orientację więc trzeba było bardzo uważać żeby się nie zgubić. Co oczywiście się nam nie udało, nadrobiłyśmy kilka kilometrów błądząc w poszukiwaniu dobrej drogi. Na trasie było 15 punktów kontrolnych do których trzeba było dotrzeć. 
Muszę przyznać że nigdy wcześniej nie przebiegłam takiego dystansu, na dodatek w tak ciężkich warunkach i gdzieś tak koło 10 punktu poczułam kryzys. Nagle poczułam się tak zmęczona że pomyślałam że nie tylko nie dobiegnę do końca ale że ja tam nawet nie dojdę :) To były ciężkie chwile :) Na szczęście po zjedzeniu czekoladowego batona (nie będę pisać jakiego, żeby nie robić reklamy, wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) trochę sił mi wróciło i mogłam biec dalej. Niestety ponieważ przed ostatnim punktem po raz drugi się zgubiłyśmy i straciłyśmy ponad godzinę na szukaniu drogi, na metę dotarłyśmy już o zmierzchu. Ale nasze wysiłki nie poszły na marne, zajęłyśmy z Pajeczką 3 miejsce w kategorii kobiet, na 2 miejscu Kasia z Flicką.
Chwila odpoczynku na punkcie żywieniowym na trasie:


Następnego dnia miałam lekkie problemy z chodzeniem ale było warto :) Zresztą zakwasy minęły mi dużo szybciej niż się spodziewałam.

Druga edycja zawodów odbyła się w połowie lutego, również w śnieżnej scenerii ale w trochę lepszych warunkach ponieważ nie padało bezpośrednio przed zawodami i śnieg był ubity co znacznie ułatwiało bieg. Jedyny minus był taki że miejscami było bardzo ślisko ale po naszych treningach w lesie kabackim po lodzie miałyśmy zaprawę :) Trasa miała 25km i udało nam się nie zgubić! Pokonanie jej zajęło nam dużo mniej czasu niż za pierwszym razem, zmęczenie po biegu było dużo mniejsze (chociaż też całkiem spore, jednak to 25km) ale satysfakcja tak samo wielka :) Tym razem udało nam się minimalnie wyprzedzić Kasię z Flicką przed metą (dzięki Pajeczce, która mnie mocno pociągnęła na koniec) i zająć drugie miejsce w kategorii kobiet.

I to tyle relacji na dziś :)


sobota, 9 marca 2013

Powrót zimy

Po kilku cieplejszych dniach, kiedy wydawało się już że w końcu przyszła wiosna, wczoraj znowu nasypało śniegu. Rano jeszcze go nie było ale już było bardzo zimno, umówiłyśmy się z Kasią na poranne bieganie o 6:45 (przed pracą) na dolince i po wiośnie nie było już śladu. Pobiegałyśmy ok. 6km ale nieźle nas wywiało. 
Dziś za to pojechałyśmy na co sobotni trening do lasu i wszystko było przysypane białym puchem. I chociaż trochę mam już dosyć zimy to muszę przyznać że było bardzo ładnie. Dziś po raz drugi w naszym stadzie biegł nowy kolega malamut, przy okazji nadając niezłe tępo. Trochę pobłądziliśmy na trasie i zamiast standardowych 10km wyszło nam prawie 12 w czasie 1h 07min. Pajka zachwycona powrotem zimy tarzała się w śniegu jak szalona :)